Świetnie. Jest
wręcz zajebiście, kurwa. Jeszcze nigdy nie czułem się tak bardzo
niewyspany, jak teraz. I akurat dzisiaj muszę pójść do tej
jebanej szkoły napisać te durne egzaminy. Cudownie, życie w końcu
znalazło sposób aby dokopać mi.
No
trudno, muszę jakoś się szybko ogarnąć. Jest godzina 07:40, a
testy zaczynają się o godzinie 11. Mam niecałe sto pięćdziesiąt
minut, ciekawe jak tego dokonam. Anna akurat puka do moich drzwi.
Tak, ona jest mi teraz najbardziej potrzebna. Złażę z łóżka i
człapię do drzwi, gdy tylko je otwieram widzę przed sobą Ann z
świeżo uszytym garniturem dla mnie.
-
Mam nadzieję, że jesteś gotowy i przygotowany. - wita się
radośnie. Tak oczywiście, jestem całkowicie przygotowany, aby
zejść z tego świata i chyba tak zaraz się stanie.
-
Nie... - jęczę. Anna od razu orientuje się, że coś jest nie tak
i wchodzi do pokoju. Wcześniej nie widziała mnie przez ten durny
strój, który zasłaniał jej całe pole widzenia. Teraz powiesiła
go na drzwiach szafy.
-
Alex jak ty wyglądasz. - szybko podeszła do mnie i uważnie mi się
przyjrzała. - Jesteś cały blady, masz podkrążone oczy. Co ty
robiłeś przez całą noc?
-
Nie mogłem usnąć. - nie chcę drążyć tego tematu, ponieważ
trochę durnie by to wyglądało, jakby prawie dorosły już chłopak
skarżył się, że przestraszył się nocnego koszmaru i przez całą
noc nie zmrużył oka. A o Tedym już lepiej nie wspominać.
-
Właśnie widzę. - położyła mi jeszcze dłoń na czole, czy aby
na pewno nic mi nie jest.
-
Wszystko w porządku, tylko zaraz chyba padnę z zmęczenia. -
leniwie się przeciągnąłem, głośno przy tym ziewając. - Nie
masz jakiś ziółek na to.
-
Jedno ziółko stoi przede mną i to mi wystarczy. - zaśmiała się
krótko. - A teraz idź pod zimny prysznic, a ja postaram się coś
znaleźć. Chociaż wątpię, żebym czegoś się doszukała w tym
domu.
-
Jak to mówią, kto szuka ten...
-
Tak, tak znam to, a teraz idź się myć, bo jeszcze się spóźnisz.
- szybko mi przerwała i jeszcze szybciej wyszła z pokoju. Idę za
jej poleceniem i włażę pod prysznic. Już na początku odkręcam
zimną wodę, pewnie teraz myślicie, że jestem jakimś samobójcą.
Otóż rozczaruję was, ale nie jestem. Uwielbiam zimną kąpiel i
przez jakieś dziesięć minut stoję w bezruchu, a lodowate krople
spływają po moim ciele. Może według was to dziwne, ale zawsze
miałem tak, że chłodna woda sprawiała mi przyjemność. Bez
problemu mogę pływać w zimnych jeziorach, morzach, gdziekolwiek.
Kiedyś
podczas wypadu na narty, na lodowiec Skandynawski wpadłem do
podziemnego jeziora. Wszyscy od razu wpadli w panikę, ale mi nic nie
było. Nawet nie odmroziłem sobie żadnej części ciała. Lekarz
uznał, że to dlatego, ponieważ moje ciało wydziela o wiele więcej
ciepła, czy jakoś tak. Nie znam się na tym, ale po tych słowach
wszyscy się uspokoili.
Prysznic bardzo mi
dużo pomaga, orzeźwia mnie, ale nadal jestem bardzo zmęczony. Mam
nadzieję, że Anna wymyśli na to jakiś sposób. Szybko obwiązuję
się ręcznikiem i schodzę na dół do kuchni, gdzie czeka już na
mnie Ann z talerzem pełnym złociutkich i pulchniutkich pancakes'ów
oraz dużym kubkiem czarnej kawy.
Grzecznie siadam
przy stole i polewam sobie naleśniki syropem klonowy, aż wszystkie
zaczynają w nim pływać. Jednak zanim zabieram się za jedzenie,
biorę łyka gorącej kawy. Nie dość, że była bardzo gorzka, to
jeszcze super mocna. Ann chyba wsypała połowę opakowania do tego
kubka.
-
Smacznego. - uśmiecha się do mnie i siada naprzeciwko.
-
Dzięki. - zabieram się za jedzenie śniadania.
W
głowie miałem dziwną plątaninę myśli. Z jednej strony bardzo
przejmowałem się tymi egzaminami, a z drugiej tym dziwnym snem.
Starałem się skupić na jednej sprawie, ale było to bardzo trudne
i gdy tylko starałem się zapomnieć o koszmarach nocnych, zaczynała
boleć mnie głowa. Chyba naprawdę zaczynam wariować, skoro tak
bardzo przejąłem się tym wszystkim.
-
Opowiesz mi co robiłeś w nocy, że jesteś taki niewyspany? -
zlustrowała mnie swoim spojrzeniem, jakby chciała wszystko wyczytać
z mimiki mojego ciała. Nie chciałem o tym z nią rozmawiać, ale
lepsze to, niż sesja na kozetce u psychologa.
-
No dobra. - zacząłem dłubać widelcem w talerzu, ale w końcu się
przełamałem i opowiedziałem jej wszystko dokładnie. O tym jak
gonił mnie jakiś człowiek, o tajemniczym głosie dziewczyny,
płomieniu i nawet jak zacząłem spadać. - A potem sen się zmienił
i byłem zamkniętym w klatce orłem.
Anna
jest świetną słuchaczkę, ponieważ ani razu nie przerwała mi
mojej opowieści, tylko sumiennie przysłuchiwała mi się i
taktownie kiwała głową. Spokojnie dokończyłem opowiadać o
drugim śnie. Jednak pominąłem fakt, że zobaczyłem te okropne
oczy po przebudzeniu, to musiało mi się po prostu przewidzieć.
-
To tylko senny koszmar, nic więcej. Prawda? - spojrzałem na nią.
Kobieta westchnęła cicho i wstała od stołu. Zabrała mój już
pusty talerz i zaczęła go powoli zmywać.
-
Nie powinieneś się tym, aż tak bardzo przejmować. Teraz
najważniejsze są testy i to na nich skoncentruj się najbardziej. -
posłała mi słodki uśmiech. Od razu czułem się jakoś lepiej.
-
Okey. Spróbuje. - odwzajemniłem uśmiech i zerknąłem na zegarek.
- O matko! Już 10:30, a ja jeszcze nie jestem gotowy!
Szybko
wybiegłem z kuchni, musiałem przytrzymać ręcznik, aby mi nie
spadł podczas biegu, ale w sumie jestem tylko ja i Anna w domu, a
ona jest na parterze, więc co mi tam. Po paru sekundach już
znajduję się w pokoju i w pośpiechu ubieram się. Oczywiście
musiałem się przewrócić, jak starałem się jedną ręką założyć
skarpetkę, a drugą zapiąć guziki u koszuli.
W
końcu udało się wszystko dopiąć na ostatni guzik i teraz czekała
mnie znowu przeprawa przez cały dom, do garażu i droga do szkoły.
Jednak wszystko idzie po mojej myśli i dziwnym zbiegiem okoliczność
nie stają w żadnym korku, oraz na żadnych światłach. Chyba
wyczerpię swoją ilość szczęścia jeszcze przed wejściem do
szkoły i przez to test okaże się być kolejną zmorą.
Alicja
stała razem z Trecy i Johnem przed wejściem do szkoły. Coraz
bardziej się denerwowała tym, że jeszcze mnie nie ma, a zostało
dziesięć minut do rozpoczęcie.
-
Gdzie on jest? - zapytała wszystkich. John się tylko uśmiechnął,
a Trecy wzruszyła ramionami. - Czy nie potrafi chociaż raz czegoś
normalnie załatwić?
-
Wiesz jaki on jest. Lubi mieć wielkie wejście, to poprawia mu jego
ego i rekompensuje synd..
-
Już się zamknij. - brutalnie John przerwał rudej. - Nie pomagasz.
-
No co? Staram się podtrzymać sytuację. - spojrzała na chłopaka,
jak na skończonego idiotę. - Sam byś coś wymyślił, przecież to
twój niby przyjaciel. Zadzwoń do niego.
-
Już próbowałem. Ma wyłączony telefon. - mruknął. W tym czasie,
kiedy ta dwójka się kłóciła Alicja odeszła od nich i skierowała
się w stronę wyjścia z terenu szkoły. Stanęła w bramie i
zaczęła się rozglądać w wszystkie strony, czy abym jeszcze nie
przyjechał. Muszę przyznać, że bardzo ładnie wyglądała w
swojej fioletowej sukni, a jeszcze lepiej jej mina jak podjechałem
do niej swoim mustangiem i uśmiechnąłem się do niej łobuzersko.
-
Może gdzieś panią podwieźć? - zażartowałem. Ona wyszczerzyła
oczy na mnie i zaczęła okładać mnie swoją torebką.
-
Ty. Nieodpowiedzialny. Zadufany. W. Sobie. Egoisto. - po każdym
słowie następował cios. - A ja się jak głupia martwiłam o
ciebie, czy zdążysz.
-
Niepotrzebnie. - uśmiechnąłem się i wyszedłem z samochodu.
Chciałem się z nią przywitać pocałunkiem, ale odsunęła się
ode mnie. - Foch?
-
Nie odzywaj się do mnie. - I poszła w stronę szkoły, a ja
ruszyłem za nią. Przywitałem się zresztą znajomych i razem w
czwórkę weszliśmy do szkoły. Wszystkie egzaminy miały się
odbywać na hali sportowej. Jest to największe pomieszczenie w całym
kompleksie i tylko tutaj zmieściliby się wszyscy egzaminowani.
-
Ciekawe jaki będzie temat? - zacząłem rozmowę, bo jakoś reszta
nie garnęła się do tego. Oczywiście Alicja nawet na mnie nie
spojrzała, tylko przyśpieszyła kroku.
-
Nie wiem i nie obchodzi mnie to, ponieważ dzięki temu mam już
pewne sto procent. - John pokazał wszystkim swój magiczny telefon.
-
Ty jesteś naprawdę taki głupi, czy tylko udajesz. - zakpiła
Trecy. - Przecież w sali są zagłuszacze elektromagnetyczne.
Wszystkie urządzenie elektryczne przestają działać.
-
Cholera! - razem z Trecy wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.
Dostrzegłem, że nawet Alicja uśmiechnęła się. Czyli przestawała
się gniewać na mnie, nawet nie wiem za co. Wyrównałem z nią
kroku i wziąłem ją za rękę.
-
I jak? - spojrzałem na nią.
-
Co jak? - odwzajemniła spojrzenie.
-
Przygotowana?
-
Ja zawsze jestem gotowa. - uśmiechnęła się szeroko i podwinęła
trochę sukienkę, a pod pończochami miała całą kartkę zapisaną
drobnym maczkiem. Miała tam chyba z sześć wersji różnych
wypracowań. Nieźle się przygotowała, chyba kilka dni musiała to
pisać.
-
Już się nie dziwię, dlaczego dziewczyny tak często zakładają
suknie.
-
Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - pocałowała mnie krótko
w usta i poszliśmy dalej.
-
Okey. Nie wnikam w to. - po drodze doszło do nas jeszcze parę
innych „spóźnialskich” osób. W sumie to zostało nam jeszcze
całe pięć minut, a my już doszliśmy do sali. - I po co było się
tak spieszyć?
-
To może zajdziemy do szatni? - zaproponował John i tak też
zrobiliśmy. Na szczęście szatnie są centralnie obok wejścia na
salę i jeszcze lepiej, bo zamykane od środka, więc mogliśmy
swobodnie zapalić po papierosie.
-
Haha jak przed egzaminem na chemii. - zażartowała Alicja. -
Pamiętacie?
-
Jak mógłbym zapomnieć, dostałem wtedy kolejne F. - odpowiedział
John. On nigdy nie był dobry z chemii, biologii. W sumie on z
niczego nie jest jakoś szczególnie dobry, nie to co ja.
-
Dobra szybko to kończcie. - Trecy zaczęła się chyba w tym
momencie trochę denerwować, ponieważ ręka zaczęła jej drżeć.
Jednak miała rację trzeba było się pośpieszyć i wspólnie
wyrzuciliśmy papierosy do jednego klozetu.
-
Za udane egzaminy. - wzniosłem toast i razem weszliśmy do sali,
minutę przed rozpoczęciem, ale mieliśmy wejście. Drzwi z hukiem
otworzyliśmy i weszliśmy otoczeni złotą aurą. Wszyscy się na
nas patrzyli. Ja z Alicją szliśmy pośrodku, a John i Trecy po
naszych bokach. Jak w jakiś filmach amerykańskich.
-
Dobrze, że już jesteście. Zajmijcie swoje miejsca. - dyrektor już
zrobił się cały czerwony, a pot spływał po jego twarzy jak
wodospad Niagara. Ciekawe jakby wytłumaczył, że dwójka
dzieciaków, najbardziej wpływowych osób w Stanach Zjednoczonych i
chyba na całym świecie, nie zaliczyła egzaminu? Media zrobiłyby
mu piekło z życia.
Siadam
na swoim miejscu i uważnie słucham nudnego przesłuchania, naszego
papy dyrektora. Uważnie ona nas przestrzega, abyśmy pilnie
przeczytali zadanie i jeszcze sumienniej skupili się na tematach
wypracowań. Aż śmiać mi się chce i ledwo co się powstrzymuję. Parę ławek dalej siedzi John i widzę, że on również ledwo co
wytrzymuje. Jeśli tematy również będą tak samo pasjonujące, to
chyba egzamin zostanie przerwany przez głośny śmiech Trackers'a.
-
Życzę wam wszystkim powodzenia. - Wraz z zakończeniem tej mowy
nauczyciele zaczęli rozdawać nam kartki. Mogę przysiąc że jak
wręczał mi arkusz Cruger uśmiechnął się jakoś tak dziwnie. Coś
na pograniczu rozbawienia i współczucia, nawet odwróciłem głowę
za nim, ale nie widziałem już jego twarzy, tylko plecy.
Wzruszam ramionami i
uważnie przyglądam się kartkom. Na pierwszej jak zwykle jest
miejsce do wypełnienia swoimi danymi. I znowu słyszę dyrektora,
który tym razem poucza nas jak ważne jest poprawne podpisanie
pracy. Niedobrze mi się robi jak słyszę ten jego głos. Już
wolałbym przepłynąć wpław Amazonkę, niż wysłuchiwać jego
porad. Dlatego też od razu zabieram się za czytanie tematów. Chcę
jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia.
Pierwszy temat
brzmiał następująco:
„Oceniamy się zwykle na podstawie tego, czego
chcielibyśmy dokonać, ale inni oceniają nas
zgodnie z tym, czego naprawdę dokonaliśmy. „
Odwołując
się do słów poety scharakteryzuj jedną wybraną przez ciebię
osobę, która zapisała się w historii ludzkości.
A
drugi był jeszcze lepszy:
Czy
zmiany podejmowane w naszym życiu, mające na celu ułatwienie nam
go, koniecznie czynią go lepszym? Rozwiń myśl podając odpowiednie
argumenty.
Jeszcze
raz przeczytałem oba tematy i załamałem się. Kompletnie nie tego
się spodziewałem. Podparłem głowę rękami i zacząłem myśleć
który temat byłby najlepszym wyborem. W akcie desperacji
rozejrzałem się delikatnie po sali i zauważyłem, że nie tylko ja
jeden mam taki problem. Większość moich znajomych siedziała i
myślała nad wyborem tematu. Tylko ten kujon Dinklse zaczął już
coś skrobać na kartce, chciałby móc wstać teraz i jakoś
dyskretnie podejrzeć jego pracę.
Znając życie, ten
idiota szybciej skończy pisanie, zanim ja je zacznę. Ale zostanie
do samego końca, aby pokazać, jaki to on mądry jest.
W
końcu wziąłem się w garść i zacząłem coś pisać, w
przeciwnym wypadku mogłoby mi nie starczyć czasu na zakończenie, a
może nawet i na część argumentów. Wybrałem temat numer dwa,
ponieważ tak mi wypadło z wyliczanki, tak więc powierzam moją
edukację ślepemu losowi.
-
Czy zmiany
podejmowane w naszym życiu, mające na celu ułatwienie nam go,
koniecznie czynią go lepszym? Rozwiń myśl podając odpowiednie
argumenty. - przeczytałem
po raz kolejny w myślach. Jak ktoś mógł wymyślić, tak głupi
temat i jeszcze kazać pisać jakiś głupi referat o tym? To jest
nielogiczne.
Pierwszy
krok to trzeba uzgodnić, czy zgadzam się z tym stwierdzeniem, czy
będę zaprzeczał mu. Proste. Oczywiście, że zmiany są niezbędne
w naszym życiu, każdy tak powie. Tylko tchórze boją się wyjść
światu naprzeciw, takie osoby powinno się zamykać w domach
psychiatrycznych.
Jest
dobrze. Już udało mi się napisać piękne rozpoczęcie z dużą
ilością, bardzo trudnych słów, których znaczenia niekoniecznie
rozumiem. Uda mi się to napisać, teraz pozostały mi już tylko
dwie części do napisania. Uśmiecham się do siebie i zaczynam
rozmyślać nad argumentami potwierdzającymi słuszność mojej tezy.
No,
na pewno ewolucja jest naturalnym czynnikiem w życiu ludzki, a jak
każdy wie, to są ciągłe zmiany. Bez czegoś takiego ludzie nadal
biegaliby z dzidami i polowaliby na mamuty. Tak, tak to bardzo dobry
argument, którego nie da się podważyć. Teraz muszę jeszcze tylko
to ładnie rozpisać i drugi akapit już jest gotowy.
Coraz
lepiej mi idzie. Spojrzałem w stronę Alicji, ale ona była bardzo
przejęta pisaniem czegoś na swojej karcie. Ciekawe co wymyśliła i
który temat wybrała? Oczywiście po zakończeniu egzaminu wszystko
dokładnie przedyskutujemy, a potem zrelaksujemy się gdzieś razem.
Ponieważ Alicja jest zajęta to przeniosłem wzrok na John, który
nie był tak bardzo przejęty swoją pracą i spojrzał na mnie.
Bezdźwięcznie wymieniliśmy się prostymi informacjami, takimi jak:
Który temat wybrałeś? Wiesz o co w tym chodzi? Wszystko okey?
Unoszę swój kciuk do góry i powracam do pisania.
Okey,
jeszcze z dwa argumenty i koniec. Patrzę na zegarek i widzę, że
mam jeszcze dużo czasu. Całe czterdzieści pięć minut i dwadzieścia siedem sekund. Uda się. Teraz rozpiszę się jak
wpłynęła technologia na życie człowieka. To powinno być łatwe,
w końcu jestem blisko związany z TI i dużo o tym wiem, dlatego
tutaj bardzo się rozpisałem. Aż chyba nawet za bardzo, bo dziwnie
to wygląda jak jeden akapit jest dwa razy większy od poprzedniego,
ale nie chce mi się już tego korygować.
W
trzecim i ostatnim argumencie poruszyłem kwestie związane z czym
nazywamy „lepsze życie”. Dużo było tutaj filozofowania i lania
wody, ale chyba bardzo dobrze napisałem tutaj, o tym, że każdy
różnie postrzega życie i nie można nikogo uogólniać, oraz
poddawać stereotypom. Może nawet za bardzo się wkręciłem w to i
wyszło z tego, że nie mam nic do magików. Nie, trzeba dokładnie
napisać, że dzięki postępowi udało się okiełznać magię i raz
na zawsze ochronić rasę ludzką, przed tą plagą.
Teraz
już zostało mi tylko zakończenie i będzie po wszystkim. Nawet
zostało mi jeszcze dwadzieścia dwie minuty. Wow, jestem genialny.
Jak już skończyłem pisać swoją pracę, podniosłem rękę i
oddałem wszystkie kartki dyrektorowi, który osobiście podszedł do
mnie. Spojrzał się na mnie krzywo i zerknął na moją pracę.
- Możesz już iść. - wzruszam ramionami i kieruję się w stronę
wyjścia. Chyba jako pierwszy oddałem swoją pracę i dlatego tak na
mnie spojrzał. Teraz to nie ma już znaczenia, jeden egzamin już za
mną.
•••
Tak!
W końcu jestem po ostatnim egzaminie z informatyki i mogę się
wyluzować. Od razu świat wydaje się piękniejszy i pełen barw,
kiedy wszystkie egzaminy są już za mną. Teraz jak na to wszystko
patrzę, to nie były one wcale takie straszne. Oczywiście czytanie
całkowicie zawaliłem, ale wiem, że udało mi się je zaliczyć.
Natomiast mogę być dumny z ekonomii i informatyki. Jak dobrze
pójdzie, to może nawet dostanę maksa punktów!
To
wydaję się być teraz takie śmieszna. Chyba napiszę jakiś wiersz
o tym, albo jakąś książkę i zbiję fortunę. Haha ale mam
wyobraźnie. Teraz muszę tylko poczekać, aż reszta osób wyjdzie z
sali i razem udamy się na plażę. Obiecaliśmy sobie, że jak to
wszystko się skończy to pójdziemy poserfować. Akurat jest idealna
pogoda, słońce mocno świeci, jest dobry wiatr do fal. Idealne
warunki.
Tylko
najgorsze jest czekanie na nich. Ja jak zwykle wcześniej wyszedłem
od nich, zresztą tak jak na wszystkich poprzednich, a te kujony
zawsze zostawały do samego końca. Teraz nie mam zamiaru na nich
czekać, jeśli za dziesięć minut nie przyjdą, to jadę bez nich.
Mam już dosyć głupiego czekania, aż królewny raczą skończyć
pisać.
Mają
szczęście, ponieważ tym razem o dziwo szybko po mnie wychodzą.
Najpierw John, a potem Alicja razem z Trecy. Wszyscy pakujemy się do
swoich samochodów i jedziemy na plażę.
-
Nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim. - powiedziała Alicji,
gdy dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy są z tego powodu zadowoleni.
-
Jeszcze tylko jutro zakończenie i jesteśmy wolni. - pocałowałem
ją czule w usta.
-
Z drogi zakochani. - pomiędzy nas wcisnęła się Trecy z deską surfingową pod pachą. - Znowu spadniesz z deski Alex i będę cię
musiała wyławiać?
-
Hahaha bardzo śmieszne. Jestem ciekaw ile ty utrzymasz się na tym
truchle. - jedyny plus w Trecy był jej samochód. Wszystko się tam
mieściło i bez problemu mogła przewozić dla wszystkich bagaże.
Podszedłem do Hummera i wyciągnąłem swoją i Alicji.
-
Ja dzisiaj sobie chyba odpuszczę. Wolę się poopalać. - i znowu
musiałem wpakować jej deskę do środka.
-
Możesz mi robić zdjęcia, jak będę robił akrobację. -
pocałowałem ją krótko, ale namiętnie.
-
Oczywiście, więc tym razem postaraj się nie spaść do wody. -
Alicja zaczęła rozkładać się na plaży, a ja w tym czasie
przebrałem się w niebieskie shorty. Naprawdę nie wiem, kto wpadł
na pomysł, aby w lato kazać chodzić przez pół dnia w pełnym
garniturze. Można się ugotować.
-
Tylko uważaj na siebie tym razem. - minął mnie John i klepnął po
drodze w plecy. - Bo znowu się wszyscy wystraszą.
-
Niech cię... - podniosłem jakąś muszlę z piasku i cisnąłem nią w niego. Chłopak zrobił unik i pobiegł w stronę oceanu.
Trecy już od dobrych paru minut pływała na desce, a ja jeszcze
nawet nie zamoczyłem nóg.
Wszyscy
wypominają mi ostatni wypadek na desce. To się robi coraz bardziej
denerwujące, gdy tylko jest hasło surfing, ktoś zawsze wyskoczy z
tekstem o moim wypadku. Rozumiem, można powiedzieć raz, drugi, ale
nie na okrągło. Teraz trochę wyjaśnię, ponieważ możecie czuć
się jakoś pominięci.
Jakiś
czas temu również się wybraliśmy całą paczką popływać,
pogoda była tak samo słoneczna, jak teraz. Wszystko układało się
pięknie, fale były w miarę wysokie i można było w miarę łatwo
na nich pływać. Tylko dla mnie było to mało i chciałem się
popisać przed Alicją swoimi umiejętnościami. Próbowałem
przepłynąć w „tunelu”, ale niestety straciłem równowagę i
wpadłem do wody. Wszyscy się zaczęli ze mnie śmiać, ponieważ
wyłowiła mnie Trecy i musiałem przytrzymać się jej deski, aby
dopłynąć do brzegu. Moja niestety się nie nadawała, ponieważ
uderzyła o wystające skały i roztrzaskała się na drobne
kawałeczki.
Sami
widzicie dlaczego tak mnie to wkurza. Tyle śmiechu o nic
praktycznie. Tym razem będzie inaczej i pokarzę im, co naprawdę
umiem.
-
Z drogi łamagi, ta fala jest moja. - wbiegam do wody i już po paru
sekundach stoję na desce, wiatr rozwiewa mi włosy, a skórę praży
słońce. Idealnie. Jak na razie wszystko układa się jak najlepiej.
Alicja macha do mnie i zaczyna robić mi zdjęcia, więc zaczynam
robić jakieś dziwne pozycje. Wszyscy się zaczynają ze mnie śmiać,
zresztą ja również.
Wychodzę na brzeg i
siadam obok Alicji. Dziewczyna chyba nawet nie spostrzegła mojej
obecności, więc szybko dotykam jej brzucha mokrymi dłońmi. Na
efekty nie musiałem długo czekać, ponieważ od razu zaczęła
krzyczeć.
-
Ty idioto! - popchnęła mnie na piasek. - Jesteś okropny.
-
Nie przesadzaj. - wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w swoją
stronę. Zaczęliśmy się turlać po gorącym piasku i całować.
Było bardzo intymnie do czasu, kiedy John nie zaczął mnie
nawoływać.
-
Alex dawaj do wody! Masz szansę się zrekompensować! - ręką
wskazał mi na wodę. Dobrze wiedziałem o co mu chodzi, ponieważ
zbierało się na bardzo dużą falę. To była moja szansa. Pokażę
im, że umiem przepłynąć w tunelu.
Szybko
biorę deskę i pędzę do wody. Płynę i zaczynam wykonywać
manewr. Jak na razie jest wszystko w porządku, fala jest na tyle wysoka że praktycznie mogę stać wyprostowany. Jednak tylko na
krótko i tunel zaczyna stopniowo maleć. Już powoli zaczynałem
sądzić, że nie zdążę wypłynąć z fali, bo technicznie to
wszystko było idealnie zrobione. Na szczęście zdążyłem wypłynąć
w ostatniej chwili.
-
TAAAK!!! WIDZIELIŚCIE! - wszyscy zaczynają mi klaskać brawa.
Zeskoczyłem z deski do wody.
-
Brawo Alex. Udało ci się. - na brzegu przywitał mnie gorący
pocałunek od Alicji. Nawet Trecy mi pogratulowała, co było
szczytem wszystkiego. W salwie szczęścia zapomniałem o desce, ale
John o niej pamiętał i przyniósł ją mi.
-
Dzięki stary.
-
Spoko. To było świetne. - przybiliśmy piątkę i dalej
świętowaliśmy.
Przez
następnych parę godzin wspólnie spędziliśmy ucztując
zakończenie egzaminów. Razem tańczyliśmy, nawet zamówiliśmy
sobie coś do jedzenia, patrz pizza. Na sam koniec chcieliśmy
rozpalić ognisko, ale nikomu nie chciało się iść po drzewo, więc
plan umarł w zarodku. Takim sposobem znowu nasza impreza przedłużyła
się do 22:00. I znowu pijany wróciłem do domu, ponieważ po drodze zahaczyliśmy o jakiś klub nocny.
To
musiało być jakieś afterparty po jakimś pokazie filmowym, gdyż
roiło się od aktorów i otaczających ich fanów. Jakoś nigdy nie
czułem pociągu do tych gwiazd, mimo, że niektóre dosyć często
spotykam. Nawet mieszkam obok niektórych.
Co
za ironia losu. Każdy przeciętny człowiek wręcz marzy aby
spotkać kogoś sławnego. Niektórzy nawet tworzą jakieś dziwne
ołtarze dla nich, a ja mam ich wszystkich gdzieś Jednak trzeba
przyznać, że Rihanna jest bardzo atrakcyjna i ma bardzo piękny
głos. Dobrze, że nie wie o tym Alicja bo skandal na skalę
międzynarodową byłby na wyciągnięcie ręki. Tym razem jednak nie
bawiliśmy się tak długo i zachowaliśmy dziwny umiar w piciu,
ponieważ wyszliśmy z klubu po drugim kuflu piwa.
Tak
samo jak poprzednio, tak teraz bezpiecznie wróciłem do domu.
Wszyscy jak zwykle już spali, a ja cudem niczego nie rozwaliłem w
domu. Chociaż sypialnia rodziców jest w drugim skrzydle, to nawet
nie usłyszeliby niczego. Kładę się do łózka i szybko zasypiam,
aby jutro obudzić się i raz na zawsze pożegnać New Age High
School.