niedziela, 29 września 2013

Rozdział 6 Upiorne egzaminy czas zacząć

 Świetnie. Jest wręcz zajebiście, kurwa. Jeszcze nigdy nie czułem się tak bardzo niewyspany, jak teraz. I akurat dzisiaj muszę pójść do tej jebanej szkoły napisać te durne egzaminy. Cudownie, życie w końcu znalazło sposób aby dokopać mi.
 No trudno, muszę jakoś się szybko ogarnąć. Jest godzina 07:40, a testy zaczynają się o godzinie 11. Mam niecałe sto pięćdziesiąt minut, ciekawe jak tego dokonam. Anna akurat puka do moich drzwi. Tak, ona jest mi teraz najbardziej potrzebna. Złażę z łóżka i człapię do drzwi, gdy tylko je otwieram widzę przed sobą Ann z świeżo uszytym garniturem dla mnie.
- Mam nadzieję, że jesteś gotowy i przygotowany. - wita się radośnie. Tak oczywiście, jestem całkowicie przygotowany, aby zejść z tego świata i chyba tak zaraz się stanie.
- Nie... - jęczę. Anna od razu orientuje się, że coś jest nie tak i wchodzi do pokoju. Wcześniej nie widziała mnie przez ten durny strój, który zasłaniał jej całe pole widzenia. Teraz powiesiła go na drzwiach szafy.
- Alex jak ty wyglądasz. - szybko podeszła do mnie i uważnie mi się przyjrzała. - Jesteś cały blady, masz podkrążone oczy. Co ty robiłeś przez całą noc?
- Nie mogłem usnąć. - nie chcę drążyć tego tematu, ponieważ trochę durnie by to wyglądało, jakby prawie dorosły już chłopak skarżył się, że przestraszył się nocnego koszmaru i przez całą noc nie zmrużył oka. A o Tedym już lepiej nie wspominać.
- Właśnie widzę. - położyła mi jeszcze dłoń na czole, czy aby na pewno nic mi nie jest.
- Wszystko w porządku, tylko zaraz chyba padnę z zmęczenia. - leniwie się przeciągnąłem, głośno przy tym ziewając. - Nie masz jakiś ziółek na to.
- Jedno ziółko stoi przede mną i to mi wystarczy. - zaśmiała się krótko. - A teraz idź pod zimny prysznic, a ja postaram się coś znaleźć. Chociaż wątpię, żebym czegoś się doszukała w tym domu.
- Jak to mówią, kto szuka ten...
- Tak, tak znam to, a teraz idź się myć, bo jeszcze się spóźnisz. - szybko mi przerwała i jeszcze szybciej wyszła z pokoju. Idę za jej poleceniem i włażę pod prysznic. Już na początku odkręcam zimną wodę, pewnie teraz myślicie, że jestem jakimś samobójcą. Otóż rozczaruję was, ale nie jestem. Uwielbiam zimną kąpiel i przez jakieś dziesięć minut stoję w bezruchu, a lodowate krople spływają po moim ciele. Może według was to dziwne, ale zawsze miałem tak, że chłodna woda sprawiała mi przyjemność. Bez problemu mogę pływać w zimnych jeziorach, morzach, gdziekolwiek.
 Kiedyś podczas wypadu na narty, na lodowiec Skandynawski wpadłem do podziemnego jeziora. Wszyscy od razu wpadli w panikę, ale mi nic nie było. Nawet nie odmroziłem sobie żadnej części ciała. Lekarz uznał, że to dlatego, ponieważ moje ciało wydziela o wiele więcej ciepła, czy jakoś tak. Nie znam się na tym, ale po tych słowach wszyscy się uspokoili.
 Prysznic bardzo mi dużo pomaga, orzeźwia mnie, ale nadal jestem bardzo zmęczony. Mam nadzieję, że Anna wymyśli na to jakiś sposób. Szybko obwiązuję się ręcznikiem i schodzę na dół do kuchni, gdzie czeka już na mnie Ann z talerzem pełnym złociutkich i pulchniutkich pancakes'ów oraz dużym kubkiem czarnej kawy.
 Grzecznie siadam przy stole i polewam sobie naleśniki syropem klonowy, aż wszystkie zaczynają w nim pływać. Jednak zanim zabieram się za jedzenie, biorę łyka gorącej kawy. Nie dość, że była bardzo gorzka, to jeszcze super mocna. Ann chyba wsypała połowę opakowania do tego kubka.
- Smacznego. - uśmiecha się do mnie i siada naprzeciwko.
- Dzięki. - zabieram się za jedzenie śniadania.
W głowie miałem dziwną plątaninę myśli. Z jednej strony bardzo przejmowałem się tymi egzaminami, a z drugiej tym dziwnym snem. Starałem się skupić na jednej sprawie, ale było to bardzo trudne i gdy tylko starałem się zapomnieć o koszmarach nocnych, zaczynała boleć mnie głowa. Chyba naprawdę zaczynam wariować, skoro tak bardzo przejąłem się tym wszystkim.
- Opowiesz mi co robiłeś w nocy, że jesteś taki niewyspany? - zlustrowała mnie swoim spojrzeniem, jakby chciała wszystko wyczytać z mimiki mojego ciała. Nie chciałem o tym z nią rozmawiać, ale lepsze to, niż sesja na kozetce u psychologa.
- No dobra. - zacząłem dłubać widelcem w talerzu, ale w końcu się przełamałem i opowiedziałem jej wszystko dokładnie. O tym jak gonił mnie jakiś człowiek, o tajemniczym głosie dziewczyny, płomieniu i nawet jak zacząłem spadać. - A potem sen się zmienił i byłem zamkniętym w klatce orłem.
 Anna jest świetną słuchaczkę, ponieważ ani razu nie przerwała mi mojej opowieści, tylko sumiennie przysłuchiwała mi się i taktownie kiwała głową. Spokojnie dokończyłem opowiadać o drugim śnie. Jednak pominąłem fakt, że zobaczyłem te okropne oczy po przebudzeniu, to musiało mi się po prostu przewidzieć.
- To tylko senny koszmar, nic więcej. Prawda? - spojrzałem na nią. Kobieta westchnęła cicho i wstała od stołu. Zabrała mój już pusty talerz i zaczęła go powoli zmywać.
- Nie powinieneś się tym, aż tak bardzo przejmować. Teraz najważniejsze są testy i to na nich skoncentruj się najbardziej. - posłała mi słodki uśmiech. Od razu czułem się jakoś lepiej.
- Okey. Spróbuje. - odwzajemniłem uśmiech i zerknąłem na zegarek. - O matko! Już 10:30, a ja jeszcze nie jestem gotowy!
 Szybko wybiegłem z kuchni, musiałem przytrzymać ręcznik, aby mi nie spadł podczas biegu, ale w sumie jestem tylko ja i Anna w domu, a ona jest na parterze, więc co mi tam. Po paru sekundach już znajduję się w pokoju i w pośpiechu ubieram się. Oczywiście musiałem się przewrócić, jak starałem się jedną ręką założyć skarpetkę, a drugą zapiąć guziki u koszuli.
 W końcu udało się wszystko dopiąć na ostatni guzik i teraz czekała mnie znowu przeprawa przez cały dom, do garażu i droga do szkoły. Jednak wszystko idzie po mojej myśli i dziwnym zbiegiem okoliczność nie stają w żadnym korku, oraz na żadnych światłach. Chyba wyczerpię swoją ilość szczęścia jeszcze przed wejściem do szkoły i przez to test okaże się być kolejną zmorą.
 Alicja stała razem z Trecy i Johnem przed wejściem do szkoły. Coraz bardziej się denerwowała tym, że jeszcze mnie nie ma, a zostało dziesięć minut do rozpoczęcie.
- Gdzie on jest? - zapytała wszystkich. John się tylko uśmiechnął, a Trecy wzruszyła ramionami. - Czy nie potrafi chociaż raz czegoś normalnie załatwić?
- Wiesz jaki on jest. Lubi mieć wielkie wejście, to poprawia mu jego ego i rekompensuje synd..
- Już się zamknij. - brutalnie John przerwał rudej. - Nie pomagasz.
- No co? Staram się podtrzymać sytuację. - spojrzała na chłopaka, jak na skończonego idiotę. - Sam byś coś wymyślił, przecież to twój niby przyjaciel. Zadzwoń do niego.
- Już próbowałem. Ma wyłączony telefon. - mruknął. W tym czasie, kiedy ta dwójka się kłóciła Alicja odeszła od nich i skierowała się w stronę wyjścia z terenu szkoły. Stanęła w bramie i zaczęła się rozglądać w wszystkie strony, czy abym jeszcze nie przyjechał. Muszę przyznać, że bardzo ładnie wyglądała w swojej fioletowej sukni, a jeszcze lepiej jej mina jak podjechałem do niej swoim mustangiem i uśmiechnąłem się do niej łobuzersko.
- Może gdzieś panią podwieźć? - zażartowałem. Ona wyszczerzyła oczy na mnie i zaczęła okładać mnie swoją torebką.
- Ty. Nieodpowiedzialny. Zadufany. W. Sobie. Egoisto. - po każdym słowie następował cios. - A ja się jak głupia martwiłam o ciebie, czy zdążysz.
- Niepotrzebnie. - uśmiechnąłem się i wyszedłem z samochodu. Chciałem się z nią przywitać pocałunkiem, ale odsunęła się ode mnie. - Foch?
- Nie odzywaj się do mnie. - I poszła w stronę szkoły, a ja ruszyłem za nią. Przywitałem się zresztą znajomych i razem w czwórkę weszliśmy do szkoły. Wszystkie egzaminy miały się odbywać na hali sportowej. Jest to największe pomieszczenie w całym kompleksie i tylko tutaj zmieściliby się wszyscy egzaminowani.
- Ciekawe jaki będzie temat? - zacząłem rozmowę, bo jakoś reszta nie garnęła się do tego. Oczywiście Alicja nawet na mnie nie spojrzała, tylko przyśpieszyła kroku.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to, ponieważ dzięki temu mam już pewne sto procent. - John pokazał wszystkim swój magiczny telefon.
- Ty jesteś naprawdę taki głupi, czy tylko udajesz. - zakpiła Trecy. - Przecież w sali są zagłuszacze elektromagnetyczne. Wszystkie urządzenie elektryczne przestają działać.
- Cholera! - razem z Trecy wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. Dostrzegłem, że nawet Alicja uśmiechnęła się. Czyli przestawała się gniewać na mnie, nawet nie wiem za co. Wyrównałem z nią kroku i wziąłem ją za rękę.
- I jak? - spojrzałem na nią.
- Co jak? - odwzajemniła spojrzenie.
- Przygotowana?
- Ja zawsze jestem gotowa. - uśmiechnęła się szeroko i podwinęła trochę sukienkę, a pod pończochami miała całą kartkę zapisaną drobnym maczkiem. Miała tam chyba z sześć wersji różnych wypracowań. Nieźle się przygotowała, chyba kilka dni musiała to pisać.
- Już się nie dziwię, dlaczego dziewczyny tak często zakładają suknie.
- Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - pocałowała mnie krótko w usta i poszliśmy dalej.
- Okey. Nie wnikam w to. - po drodze doszło do nas jeszcze parę innych „spóźnialskich” osób. W sumie to zostało nam jeszcze całe pięć minut, a my już doszliśmy do sali. - I po co było się tak spieszyć?
- To może zajdziemy do szatni? - zaproponował John i tak też zrobiliśmy. Na szczęście szatnie są centralnie obok wejścia na salę i jeszcze lepiej, bo zamykane od środka, więc mogliśmy swobodnie zapalić po papierosie.
- Haha jak przed egzaminem na chemii. - zażartowała Alicja. - Pamiętacie?
- Jak mógłbym zapomnieć, dostałem wtedy kolejne F. - odpowiedział John. On nigdy nie był dobry z chemii, biologii. W sumie on z niczego nie jest jakoś szczególnie dobry, nie to co ja.
- Dobra szybko to kończcie. - Trecy zaczęła się chyba w tym momencie trochę denerwować, ponieważ ręka zaczęła jej drżeć. Jednak miała rację trzeba było się pośpieszyć i wspólnie wyrzuciliśmy papierosy do jednego klozetu.
- Za udane egzaminy. - wzniosłem toast i razem weszliśmy do sali, minutę przed rozpoczęciem, ale mieliśmy wejście. Drzwi z hukiem otworzyliśmy i weszliśmy otoczeni złotą aurą. Wszyscy się na nas patrzyli. Ja z Alicją szliśmy pośrodku, a John i Trecy po naszych bokach. Jak w jakiś filmach amerykańskich.
- Dobrze, że już jesteście. Zajmijcie swoje miejsca. - dyrektor już zrobił się cały czerwony, a pot spływał po jego twarzy jak wodospad Niagara. Ciekawe jakby wytłumaczył, że dwójka dzieciaków, najbardziej wpływowych osób w Stanach Zjednoczonych i chyba na całym świecie, nie zaliczyła egzaminu? Media zrobiłyby mu piekło z życia.
 Siadam na swoim miejscu i uważnie słucham nudnego przesłuchania, naszego papy dyrektora. Uważnie ona nas przestrzega, abyśmy pilnie przeczytali zadanie i jeszcze sumienniej skupili się na tematach wypracowań. Aż śmiać mi się chce i ledwo co się powstrzymuję. Parę ławek dalej siedzi John i widzę, że on również ledwo co wytrzymuje. Jeśli tematy również będą tak samo pasjonujące, to chyba egzamin zostanie przerwany przez głośny śmiech Trackers'a.
- Życzę wam wszystkim powodzenia. - Wraz z zakończeniem tej mowy nauczyciele zaczęli rozdawać nam kartki. Mogę przysiąc  że jak wręczał mi arkusz Cruger uśmiechnął się jakoś tak dziwnie. Coś na pograniczu rozbawienia i współczucia, nawet odwróciłem głowę za nim, ale nie widziałem już jego twarzy, tylko plecy.
Wzruszam ramionami i uważnie przyglądam się kartkom. Na pierwszej jak zwykle jest miejsce do wypełnienia swoimi danymi. I znowu słyszę dyrektora, który tym razem poucza nas jak ważne jest poprawne podpisanie pracy. Niedobrze mi się robi jak słyszę ten jego głos. Już wolałbym przepłynąć wpław Amazonkę, niż wysłuchiwać jego porad. Dlatego też od razu zabieram się za czytanie tematów. Chcę jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia.
 Pierwszy temat brzmiał następująco:
Oceniamy się zwykle na podstawie tego, cze­go chcieli­byśmy do­konać, ale in­ni oce­niają nas zgod­nie z tym, cze­go nap­rawdę dokonaliśmy. „
                                                                                      Henry Wadsworth Longfellow
Odwołując się do słów poety scharakteryzuj jedną wybraną przez ciebię osobę, która zapisała się w historii ludzkości.

 A drugi był jeszcze lepszy:
Czy zmiany podejmowane w naszym życiu, mające na celu ułatwienie nam go, koniecznie czynią go lepszym? Rozwiń myśl podając odpowiednie argumenty.

Jeszcze raz przeczytałem oba tematy i załamałem się. Kompletnie nie tego się spodziewałem. Podparłem głowę rękami i zacząłem myśleć który temat byłby najlepszym wyborem. W akcie desperacji rozejrzałem się delikatnie po sali i zauważyłem, że nie tylko ja jeden mam taki problem. Większość moich znajomych siedziała i myślała nad wyborem tematu. Tylko ten kujon Dinklse zaczął już coś skrobać na kartce, chciałby móc wstać teraz i jakoś dyskretnie podejrzeć jego pracę. Znając życie, ten idiota szybciej skończy pisanie, zanim ja je zacznę. Ale zostanie do samego końca, aby pokazać, jaki to on mądry jest.
 W końcu wziąłem się w garść i zacząłem coś pisać, w przeciwnym wypadku mogłoby mi nie starczyć czasu na zakończenie, a może nawet i na część argumentów. Wybrałem temat numer dwa, ponieważ tak mi wypadło z wyliczanki, tak więc powierzam moją edukację ślepemu losowi.
- Czy zmiany podejmowane w naszym życiu, mające na celu ułatwienie nam go, koniecznie czynią go lepszym? Rozwiń myśl podając odpowiednie argumenty. - przeczytałem po raz kolejny w myślach. Jak ktoś mógł wymyślić, tak głupi temat i jeszcze kazać pisać jakiś głupi referat o tym? To jest nielogiczne.
Pierwszy krok to trzeba uzgodnić, czy zgadzam się z tym stwierdzeniem, czy będę zaprzeczał mu. Proste. Oczywiście, że zmiany są niezbędne w naszym życiu, każdy tak powie. Tylko tchórze boją się wyjść światu naprzeciw, takie osoby powinno się zamykać w domach psychiatrycznych.
 Jest dobrze. Już udało mi się napisać piękne rozpoczęcie z dużą ilością, bardzo trudnych słów, których znaczenia niekoniecznie rozumiem. Uda mi się to napisać, teraz pozostały mi już tylko dwie części do napisania. Uśmiecham się do siebie i zaczynam rozmyślać nad argumentami potwierdzającymi słuszność mojej tezy.
 No, na pewno ewolucja jest naturalnym czynnikiem w życiu ludzki, a jak każdy wie, to są ciągłe zmiany. Bez czegoś takiego ludzie nadal biegaliby z dzidami i polowaliby na mamuty. Tak, tak to bardzo dobry argument, którego nie da się podważyć. Teraz muszę jeszcze tylko to ładnie rozpisać i drugi akapit już jest gotowy.
 Coraz lepiej mi idzie. Spojrzałem w stronę Alicji, ale ona była bardzo przejęta pisaniem czegoś na swojej karcie. Ciekawe co wymyśliła i który temat wybrała? Oczywiście po zakończeniu egzaminu wszystko dokładnie przedyskutujemy, a potem zrelaksujemy się gdzieś razem. Ponieważ Alicja jest zajęta  to przeniosłem wzrok na John, który nie był tak bardzo przejęty swoją pracą i spojrzał na mnie. Bezdźwięcznie wymieniliśmy się prostymi informacjami, takimi jak: Który temat wybrałeś? Wiesz o co w tym chodzi? Wszystko okey? Unoszę swój kciuk do góry i powracam do pisania.
 Okey, jeszcze z dwa argumenty i koniec. Patrzę na zegarek i widzę, że mam jeszcze dużo czasu. Całe czterdzieści pięć minut i dwadzieścia siedem sekund. Uda się. Teraz rozpiszę się jak wpłynęła technologia na życie człowieka. To powinno być łatwe, w końcu jestem blisko związany z TI i dużo o tym wiem, dlatego tutaj bardzo się rozpisałem. Aż chyba nawet za bardzo, bo dziwnie to wygląda jak jeden akapit jest dwa razy większy od poprzedniego, ale nie chce mi się już tego korygować.
 W trzecim i ostatnim argumencie poruszyłem kwestie związane z czym nazywamy „lepsze życie”. Dużo było tutaj filozofowania i lania wody, ale chyba bardzo dobrze napisałem tutaj, o tym, że każdy różnie postrzega życie i nie można nikogo uogólniać, oraz poddawać stereotypom. Może nawet za bardzo się wkręciłem w to i wyszło z tego, że nie mam nic do magików. Nie, trzeba dokładnie napisać, że dzięki postępowi udało się okiełznać magię i raz na zawsze ochronić rasę ludzką, przed tą plagą.
 Teraz już zostało mi tylko zakończenie i będzie po wszystkim. Nawet zostało mi jeszcze dwadzieścia dwie minuty. Wow, jestem genialny. Jak już skończyłem pisać swoją pracę, podniosłem rękę i oddałem wszystkie kartki dyrektorowi, który osobiście podszedł do mnie. Spojrzał się na mnie krzywo i zerknął na moją pracę.
- Możesz już iść. - wzruszam ramionami i kieruję się w stronę wyjścia. Chyba jako pierwszy oddałem swoją pracę i dlatego tak na mnie spojrzał. Teraz to nie ma już znaczenia, jeden egzamin już za mną.

•••

 Tak! W końcu jestem po ostatnim egzaminie z informatyki i mogę się wyluzować. Od razu świat wydaje się piękniejszy i pełen barw, kiedy wszystkie egzaminy są już za mną. Teraz jak na to wszystko patrzę, to nie były one wcale takie straszne. Oczywiście czytanie całkowicie zawaliłem, ale wiem, że udało mi się je zaliczyć. Natomiast mogę być dumny z ekonomii i informatyki. Jak dobrze pójdzie, to może nawet dostanę maksa punktów!
 To wydaję się być teraz takie śmieszna. Chyba napiszę jakiś wiersz o tym, albo jakąś książkę i zbiję fortunę. Haha ale mam wyobraźnie. Teraz muszę tylko poczekać, aż reszta osób wyjdzie z sali i razem udamy się na plażę. Obiecaliśmy sobie, że jak to wszystko się skończy to pójdziemy poserfować. Akurat jest idealna pogoda, słońce mocno świeci, jest dobry wiatr do fal. Idealne warunki.
 Tylko najgorsze jest czekanie na nich. Ja jak zwykle wcześniej wyszedłem od nich, zresztą tak jak na wszystkich poprzednich, a te kujony zawsze zostawały do samego końca. Teraz nie mam zamiaru na nich czekać, jeśli za dziesięć minut nie przyjdą, to jadę bez nich. Mam już dosyć głupiego czekania, aż królewny raczą skończyć pisać.
 Mają szczęście, ponieważ tym razem o dziwo szybko po mnie wychodzą. Najpierw John, a potem Alicja razem z Trecy. Wszyscy pakujemy się do swoich samochodów i jedziemy na plażę.
- Nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim. - powiedziała Alicji, gdy dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy są z tego powodu zadowoleni.
- Jeszcze tylko jutro zakończenie i jesteśmy wolni. - pocałowałem ją czule w usta.
- Z drogi zakochani. - pomiędzy nas wcisnęła się Trecy z deską surfingową pod pachą. - Znowu spadniesz z deski Alex i będę cię musiała wyławiać?
- Hahaha bardzo śmieszne. Jestem ciekaw ile ty utrzymasz się na tym truchle. - jedyny plus w Trecy był jej samochód. Wszystko się tam mieściło i bez problemu mogła przewozić dla wszystkich bagaże. Podszedłem do Hummera i wyciągnąłem swoją i Alicji.
- Ja dzisiaj sobie chyba odpuszczę. Wolę się poopalać. - i znowu musiałem wpakować jej deskę do środka.
- Możesz mi robić zdjęcia, jak będę robił akrobację. - pocałowałem ją krótko, ale namiętnie.
- Oczywiście, więc tym razem postaraj się nie spaść do wody. - Alicja zaczęła rozkładać się na plaży, a ja w tym czasie przebrałem się w niebieskie shorty. Naprawdę nie wiem, kto wpadł na pomysł, aby w lato kazać chodzić przez pół dnia w pełnym garniturze. Można się ugotować.
- Tylko uważaj na siebie tym razem. - minął mnie John i klepnął po drodze w plecy. - Bo znowu się wszyscy wystraszą.
- Niech cię... - podniosłem jakąś muszlę z piasku i cisnąłem nią w niego. Chłopak zrobił unik i pobiegł w stronę oceanu. Trecy już od dobrych paru minut pływała na desce, a ja jeszcze nawet nie zamoczyłem nóg.
Wszyscy wypominają mi ostatni wypadek na desce. To się robi coraz bardziej denerwujące, gdy tylko jest hasło surfing, ktoś zawsze wyskoczy z tekstem o moim wypadku. Rozumiem, można powiedzieć raz, drugi, ale nie na okrągło. Teraz trochę wyjaśnię, ponieważ możecie czuć się jakoś pominięci.
 Jakiś czas temu również się wybraliśmy całą paczką popływać, pogoda była tak samo słoneczna, jak teraz. Wszystko układało się pięknie, fale były w miarę wysokie i można było w miarę łatwo na nich pływać. Tylko dla mnie było to mało i chciałem się popisać przed Alicją swoimi umiejętnościami. Próbowałem przepłynąć w „tunelu”, ale niestety straciłem równowagę i wpadłem do wody. Wszyscy się zaczęli ze mnie śmiać, ponieważ wyłowiła mnie Trecy i musiałem przytrzymać się jej deski, aby dopłynąć do brzegu. Moja niestety się nie nadawała, ponieważ uderzyła o wystające skały i roztrzaskała się na drobne kawałeczki.
Sami widzicie dlaczego tak mnie to wkurza. Tyle śmiechu o nic praktycznie. Tym razem będzie inaczej i pokarzę im, co naprawdę umiem.
- Z drogi łamagi, ta fala jest moja. - wbiegam do wody i już po paru sekundach stoję na desce, wiatr rozwiewa mi włosy, a skórę praży słońce. Idealnie. Jak na razie wszystko układa się jak najlepiej. Alicja macha do mnie i zaczyna robić mi zdjęcia, więc zaczynam robić jakieś dziwne pozycje. Wszyscy się zaczynają ze mnie śmiać, zresztą ja również.
 Wychodzę na brzeg i siadam obok Alicji. Dziewczyna chyba nawet nie spostrzegła mojej obecności, więc szybko dotykam jej brzucha mokrymi dłońmi. Na efekty nie musiałem długo czekać, ponieważ od razu zaczęła krzyczeć.
- Ty idioto! - popchnęła mnie na piasek. - Jesteś okropny.
- Nie przesadzaj. - wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w swoją stronę. Zaczęliśmy się turlać po gorącym piasku i całować. Było bardzo intymnie do czasu, kiedy John nie zaczął mnie nawoływać.
- Alex dawaj do wody! Masz szansę się zrekompensować! - ręką wskazał mi na wodę. Dobrze wiedziałem o co mu chodzi, ponieważ zbierało się na bardzo dużą falę. To była moja szansa. Pokażę im, że umiem przepłynąć w tunelu.
 Szybko biorę deskę i pędzę do wody. Płynę i zaczynam wykonywać manewr. Jak na razie jest wszystko w porządku, fala jest na tyle wysoka  że praktycznie mogę stać wyprostowany. Jednak tylko na krótko i tunel zaczyna stopniowo maleć. Już powoli zaczynałem sądzić, że nie zdążę wypłynąć z fali, bo technicznie to wszystko było idealnie zrobione. Na szczęście zdążyłem wypłynąć w ostatniej chwili.
- TAAAK!!! WIDZIELIŚCIE! - wszyscy zaczynają mi klaskać brawa. Zeskoczyłem z deski do wody.
- Brawo Alex. Udało ci się. - na brzegu przywitał mnie gorący pocałunek od Alicji. Nawet Trecy mi pogratulowała, co było szczytem wszystkiego. W salwie szczęścia zapomniałem o desce, ale John o niej pamiętał i przyniósł ją mi.
- Dzięki stary.
- Spoko. To było świetne. - przybiliśmy piątkę i dalej świętowaliśmy.
 Przez następnych parę godzin wspólnie spędziliśmy ucztując zakończenie egzaminów. Razem tańczyliśmy, nawet zamówiliśmy sobie coś do jedzenia, patrz pizza. Na sam koniec chcieliśmy rozpalić ognisko, ale nikomu nie chciało się iść po drzewo, więc plan umarł w zarodku. Takim sposobem znowu nasza impreza przedłużyła się do 22:00. I znowu pijany wróciłem do domu, ponieważ po drodze zahaczyliśmy o jakiś klub nocny.
 To musiało być jakieś afterparty po jakimś pokazie filmowym, gdyż roiło się od aktorów i otaczających ich fanów. Jakoś nigdy nie czułem pociągu do tych gwiazd, mimo, że niektóre dosyć często spotykam. Nawet mieszkam obok niektórych.
 Co za ironia losu. Każdy przeciętny człowiek wręcz marzy  aby spotkać kogoś sławnego. Niektórzy nawet tworzą jakieś dziwne ołtarze dla nich, a ja mam ich wszystkich gdzieś  Jednak trzeba przyznać, że Rihanna jest bardzo atrakcyjna i ma bardzo piękny głos. Dobrze, że nie wie o tym Alicja  bo skandal na skalę międzynarodową byłby na wyciągnięcie ręki. Tym razem jednak nie bawiliśmy się tak długo i zachowaliśmy dziwny umiar w piciu, ponieważ wyszliśmy z klubu po drugim kuflu piwa.

 Tak samo jak poprzednio, tak teraz bezpiecznie wróciłem do domu. Wszyscy jak zwykle już spali, a ja cudem niczego nie rozwaliłem w domu. Chociaż sypialnia rodziców jest w drugim skrzydle, to nawet nie usłyszeliby niczego. Kładę się do łózka i szybko zasypiam, aby jutro obudzić się i raz na zawsze pożegnać New Age High School.

1 komentarz:

  1. Wreszcie znalazłam czas, żeby nadrobić czytanie <3

    Rozdział sam w sobie w porządku, nie wiem czemu, ale rozbawiły mnie argumenty w pracy Alexa xD Mam wrażenie, że nasz bohater nie na długo uwolnił się od koszmarów... ;)

    Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to do zmian czasu - raz piszesz w przeszłym, za moment w teraźniejszym i znów wracasz do przeszłego. I uważaj na literówki.

    Tyle z mojego narzekania, pozostaje mi czekanie na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń